poniedziałek, 12 czerwca 2017

Moje wrażenia z Marszu Konopi w Krakowie

        


        Byłam zobaczyłam i konopie w Krakowie uwolniłam; -) 20 maja na krakowskim placu Wolnica odbył się Marsz Konopi. W Warszawie był tydzień później.  Zresztą o marszu pisałam TUTAJ   wyjaśniając, o co w tej inicjatywie chodzi, Na samym początku rozdawano gadżety, płyty, koszulki, kalendarze oraz nasiona konopi. Te nasiona to tak symbolicznie, bo tylko dwa nasionka można było dostać, po to, aby samemu taką zieloną, leczniczą roślinkę spróbować sobie np. w doniczce wyhodować …; -) 

          Incydentów na marszu nie było, przynajmniej ja takich nie zauważyłam.Było sympatycznie i miło a reakcja ludzi była przychylna, widać, że powoli świadomość społeczna się zmienia. Na końcu notki podam Wam linki do reportaży z marszu wraz z zdjęciami.
         A teraz… chciałabym zwrócić uwagę na pewną organizacyjną kwestie, która wydaję mi się dość istotna, ale zacznijmy od początku.
          Na początku marszu rozdawano te wszystkie gadżety w tym nasiona a potem z placu Wolnica przeszliśmy ulicą Krakowską, Stradomską, Grodzką aż dotarliśmy na Rynek Główny. A marsz zakończył się hiphopowym koncertem na krakowskim rynku.Podczas marszu ulicami miasta także rozdawano ulotki, ale tu mam merytoryczną uwagę, z którą starzy bywalcy marszów zapewne nie bardzo się zgodzą.


          Moim zdaniem marsz ulicami Krakowa był za długi mało, kto ma dzisiaj siłę przejść kilka kilometrów szybkim marszem.Nawet te osoby, które nie mają jakiś szczególnych dolegliwości zdrowotnych nie zdecydują się iść szybkim krokiem tyle kilometrów. Uważam, że lepiej byłoby, aby marsz zaczął się np. z placu Matejki lub placu Szczepańskiego w Krakowie i powoli skandując hasła uwolnić konopie przejść do rynku głównego, obejść go dookoła, a międzyczasie spotkanym ludziom rozdawać ulotki i gadżety. 
         Taki marsz, happening byłby skuteczniejszy choćby, dlatego, że w obrębie ulic i placów rynku głównego zawsze jest wielu ludzi, turystów ( na pewno o wiele więcej ich jest niż w obrębie placu Wolnica i jego ulic), których można byłoby przekonać do tej inicjatywy.
        Fajnie jest bawić się w swoim gronie i manifestować swoje poglądy i przy okazji dostać kilka fajnych gadżetów za darmo, ale to za mało, aby zmienić coś w sprawie marihuany. Trzeba skupić się na tych osobach, które niewiele wiedzą na ten temat, po edukować je, porozdawać ulotki, w których krótko i na temat przedstawi się swoje postulaty, wtedy jest szansa na zmianę przepisów prawa w sprawie konopi.
        A niestety miałam wrażenie, że zrobiono odwrotnie.Skupiono się na tych osobach, które już są za legalizacją marihuany. To im głównie rozdawano gadżety i nasiona na samym początku marszu, dla postronnych osób, których spotykało się po drodze lub na samym krakowskim rynku niewiele już zostało. 
         Może, dlatego sprawa legalizacji konopi nadal jest nierozwiązana, bo wszyscy maszerują, pokrzyczą wśród swoich przyjaciół, przejdą kilka kilometrów i są zadowoleni z tego, co zrobili a efektów tego jak nie było tak nie ma. Wiem, że trudno jest dostać pewne pozwolenia np. przejście wokół krakowskiego rynku wraz z całym sprzetem nagłaśniającym, ale myślę, że warto takie pozwolenia spróbować zdobyć –innym manifestującym się udało.

 


          Uważam, że trzeba zastanowić się nad tym, co w tych marszach poprawić, co się robi źle, co można zmienić, aby był efekt naszej działalności, bo jeśli tego nie zrobimy jeszcze przez wiele lat będziemy tak maszerować a marihuana nadal będzie niezalegalizowana...A chorzy ludzie nadal będą umierać z powodu braku dostępu do leku, który mógłby uratować im życie lub to życie  im  ułatwić...

Linki
Marsz Konopi Gazeta Wyborcza
https://www.cannabisnews
Marsz Konopi Nasze Miasto Kraków

4 komentarze:

  1. Nie byłem, nie widziałem bezpośrednio, choć ideę popieram.
    Obejrzałem na mapie trasę Marszu. Trudno ocenić, czy trasa była za długa, ale od Placu Matejki wydaje mi się jednak za krótka. Za to obchód Rynku dookoła jak najbardziej, tylko nie wiadomo, co z akceptacją takiego planu przez władze miasta. Masz rację jeśli chodzi o gadżety. Gadżety zostawiłbym na koniec, dla widzów na Rynku, takich bardziej postronnych, jeszcze nie przekonanych lub nie mających jeszcze wyrobionego zdania.
    Ciekawy był Marsz warszawski. Też nie byłem z przyczyn obiektywnych, ale znam relacje. Długo trwał wiec początkowy i wybrano bardzo dobre miejsce, gdzie dużo jest tych postronnych ludzi. Koniec w tym roku był gdzie indziej, nie pod Sejmem, jak w latach poprzednich, ale pod siedzibą PiS.
    Krabikord

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna z moich koleżanek, z którą podzieliłam się moim wrażeniami z marszu powiedziała to samo, co ty, że z placu Matejki byłoby za krótko, bo to nie byłby marszaa chodzi o to, aby maszerować. Totalnie nie zgadzam się z tym poglądem nie chodzi o to, aby maszerować, ale najważniejszym celem jest to, aby marihuanę zalegalizować a od długiego czy krótkiego przejścia się jej nie zalegalizuje. Podobno w Warszawie jest dłuższy marsz niż w Krakowie i było mniej ludzi niż w latach ubiegłych .Może, dlatego, że te marsze nie do końca spełniają oczekiwania, ludzie skupili się na maszerowaniu a cała reszta jest takim dodatkiem a po przejściu kilometrów są zadowoleni, bo włożyli w to przejście duży wysiłek fizyczny i uważają, że to wystarczy, No nie wystarczy. Przypominam, że ludzie którzy popierają legalizacje konopi to nie tyło ludzie zdrowi, ale także chorzy, którzy nie mają siły iść tyle kilometrów ze względu na stan zdrowia i może, dlatego, tych ludzi jest mniej na tych marszach, bo nie dają rady przejść tyle kilometrów.
      Zgadzam się jednak z tym, że taki marsz wokół rynku trudno załatwić, ale zrobić taki cały happening na samym rynku głównym rozdając te wszystkie materiały ludziom postronnym dałoby to lepszy efekt niż tracenie czasu przechodząc z palcu Wolnica na Rynek główny.

      Usuń
    2. Nie byłem na Marszu, więc nie wiem, ilu ludzi biorących w nich udział mogło być chorych. Dla niektórych już samo przyjście mogło być kłopotliwe, więc być może wyręczyli ich w tym ich bliscy. Dobrze, zawrzyjmy więc kompromis, że ten Marsz był za długi, lecz z Placu Matejki byłby zbyt krótki. Ale kilometry chyba nie są tu najważniejsze?
      Zgadzam się jednak z Tobą, że sam marsz, czy inna demonstracja to nie wszystko, to dotyczy każdej działalności prospołecznej. Ale czy innej działalności jest zbyt mało, na przykład edukacyjnej, informacyjnej, to naprawdę trudno ocenić. Chyba nie powinniśmy tego oceniać zbyt pochopnie, bo przecież są ludzie mocno zaangażowani w tą działalność i niechcący można ich skrzywdzić.
      Krabikord

      Usuń
    3. A ja proponuję taki kompromis, że najlepszy start Marszu byłby z Małego Rynku w Krakowie ewentualnie z Placu Szczepańskiego;-)))))
      A tak na poważniej myślę, ze Plac Matejki byłby w sam raz, bo zadowoliłby tych, którzy są przyzwyczajeni do długich marszów a jednocześnie byłby znośny dla tych, którzy zbyt dużo chodzić nie mogą, wiem jednak, że ci, którzy przyzwyczaili się do maszerowania trudniej byłoby im taki krótszy marsz zaakceptować.
      Jestem za tym, aby maszerowanie było symboliczne, ale najważniejsze być powinna edukacja, promocja marihuany zwłaszcza tej medycznej wśród osób postronnych a dla stałych bywalców mogłyby być rozdawane nasiona. Uważam, że taka polityka byłaby znacznie skuteczniejsza niż wersja długiego marszu, która jest teraz.
      Myślę, że moja krytyka nikogo nie krzywdzi, nie jest to moim celem po prostu patrząc świeżym okiem ( pierwszy raz byłam na takiej demonsreacji) widzę pewne rzeczy wyraźniej niż stali bywalcy marszów, którzy już są przyzwyczajeni do stałego harmonogramu tego wydarzenia .Absolutnie nie neguję pracy wolontariuszy i organizatorów bardzo ją cenie, ale uważam, że trzeba dokonać pewnej korekty po to, aby marihuana była jak najszybciej zalegalizowana.
      Pozdrawiam Krabi ;-)

      Usuń