Ostatnio jestem pod dużym wrażeniem bloga i działalności
Agnieszki Maciąg byłej modelki a teraz blogerki, która dzieli się z innymi tym,
co znalazła w sferze zdrowia, Znalazłam na jej blogu pewną prostą kuracje z
cytryny autorstwa Michała Tombaka, która odmładza i odtruwa organizm.
Pomaga także
w walce z kamieniami nerkowymi wspomagając prace nerek, Cytryny wbrew pozorom
nie zakwaszają a mają działanie odkwaszające nie ma, więc powodu obawiać się
tej kuracji. Przejdźmy jednak do konkretów.
Jak to zrobić?
Metoda jest bardzo prosta:
Pierwszego dnia wypijamy sok
wyciśnięty z 1 cytryny
2 dzień – 2 cytryny
3 dzień – 3 cytryny
4 dzień – 4 cytryny
5 dzień – 5 cytryn
6 dzień – 5 cytryny
7 dzień – 4 cytryny
8 dzień – 3 cytryny
9 dzień – 2 cytryny
10 dzień – 1 cytryny
Trzeba cytryny przekroić na
pół i wycisnąć z nich sok. Od razu go wypijamy, nie odstawiamy na później. To
ważne, aby zachować wszystkie cenne składniki!
Jeśli ktoś ma problem z
kwaśnym smakiem, można sok rozcieńczyć wodą, można również dodać miód (nie cukier!).
Możemy dodać ciepłą wodę, ale nie
wrzątek, nigdy nie gorącą wodę, ponieważ wysokie temperatury niszczą to, co w
soku najcenniejsze!
Polski
system edukacji praktycznie powinien mnie interesować tyle ile zeszłoroczny śnieg
i zazwyczaj niewiele mnie on interesuje. Jakiś jednak czas temu przeczytałam coś,
co mnie totalnie zmroziło otóż wszystkich profesorów, którzy uczyli mnie i
dzieli się swoją wiedzą na moim Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie szczególnie
o wydział politologii mi chodzi usunęli i wyrzucili w wyniku reformy. Miałam plany,
aby wybrać sobie nowy kierunek studiów na tej uczelni Kulturoznawstwo i wiedzę
o Mediach, ale teraz widzę, że chyba nie ma, co się tam wybierać, chociaż program
studiów mają ciekawy. Wszystko zmierza w tym kraju w złą stronę, Najwidoczniej
nie tylko ja to widzę, bo i najmłodsze pokolenie uczące się w polskim systemie
edukacji widzi te zmiany jeszcze gorzej.
Nie ukrywam,
że przykro mi, ze będąc od 2004 roku w Unii Europejskiej nie wykorzystaliśmy szansy
ogromnego przeskoku kulturowego, prawnego, mentalnego, jaką nam dała Unia Europejska
a wystarczyło tylko wszystko skopiować z państw zachodnich. Od programów
edukacyjnych po system prawny to chyba nie takie trudne? No cóż, jeśli czegoś
nie było to już nie będzie, ale porozmawiać na ten temat można, choć nic to nie
zmieni
Wklejam Wam
wywiad z Anną Maziarską maturzystką z 2021 roku i aktywistką społeczną. Nie ze wszystkimi
jej słowami bym się zgodziła, ale wywiad warty jest przeczytania.
Chcą nam
poprzestawiać mózgi, a my chcemy żyć normalnie [MATURZYSTKA O LEX CZARNEK]
Rząd
się zorientował, że przejęcie sądów i mediów nie zatrzyma buntu, więc trzeba
zmienić mindset, nastawienie, poprzestawiać ludziom mózgi i to najwcześniej jak
się da - mówi nam o "lex Czarnek" aktywistka, feministka, maturzystka
2021 Anna Maziarska
Piotr Pacewicz, OKO.press: Podczas protestu organizacji
społecznych, samorządów, związkowców, nauczycielek, przeciwko "lex
Czarnek" pod siedzibą rządu 21 czerwca 2021 zabrałaś głos m.in. po
prezydencie Trzaskowskim, prezesie ZNP Broniarzu, Krystynie Starczewskiej,
która jest legendą - współtwórczynią polskiej edukacji niepublicznej. Możesz
zacytować swoją wypowiedź?
Anna Maziarska*: My, uczennice i uczniowie, nie
zgadzamy się, by decydowano o nas bez nas. Nie zgadzamy się aby o nas, o naszej
przyszłości, edukacji i kompetencjach decydowała grupa ludzi uważająca, że może
budować państwo tylko dla siebie. Chcemy żyć normalnie jak nasze rówieśniczki i
rówieśnicy w Europie. Polska jest także naszym krajem. Krajem ludzi młodych.
Naszą przyszłością. Chcemy, żeby i nam się w niej dobrze żyło, więc
protestujemy przeciwko zamachowi na polskie szkoły. Będziemy protestować
również dzisiaj o 18 pod MEiN"
Czemu ty?
Od
listopada 2020 jestem członkinią Rady Konsultacyjnej ds. Edukacji w
Ogólnopolskim Strajku Kobiet.
Co to znaczy "żyć normalnie"?
Normalnie,
czyli mając prawo do własnych wartości i poglądów, do szacunku. Żyć godnie w
kraju bez przemocy, bez wykluczania i uciszania. Żyć w kraju, w którym chce się
żyć z wyboru.
Jesteś z rocznika 2002, tuż po maturze.
Wyniki
będą 5 lipca, będę wtedy na wolontariacie w Afryce. Kończyłam liceum nr 64 im.
Witkacego w Warszawie. Byłam przedostatnim rocznikiem, który jeszcze się uczył
w gimnazjum.
Padłaś ofiarą deformy edukacji Anny Zalewskiej.
Ale
moje liceum było dosyć liberalne, tzw. szkoła eksperymentalna. Lekcje trwały
godzinę, a nie 45 minut, mieliśmy swoje klasy, więc nie chodziliśmy jak te
wędrujące mrówki. To nauczyciele do nas przychodzili, można było się zadomowić,
przemalować ściany. Nauczycielki i nauczyciele wspierali nasze zaangażowanie,
pasje naukowe i aktywistyczne, wręcz zachęcali do udziału w demonstracjach, np.
w obronie klimatu. My z kolei wspieraliśmy strajk nauczycielski w kwietniu
2018. Koleżanka wymyśliła akcję malowania na chodnikach napisu "Murem za
nauczycielami", m.in. pod gmachem MEN.
Ktoś do was wyszedł? Tłumaczył młodzieży, że jest w
błędzie?
Jakiś pan z wiaderkiem i szmatą starannie zmywał napis.
Taka forma dialogu.
Z
naszymi nauczycielkami spotykaliśmy się zresztą czasem na demonstracjach, jak
mieli akurat okienko. Wspierali nasze przygotowania do olimpiad; jeśli np. ktoś
jest ścisłowcem i szedł na olimpiadę chemiczną, dawali luz na innych
przedmiotach, dobrze reagowali na okazywanie solidarności z osobami LGBT. Jak
władze zrobiły zadymę wokół tęczowych piątków, to zrobiliśmy "kolorową
przedsobotę", była kawiarenka, upiekłyśmy ciastka, nauczyciele i
nauczycielki też kupowali. Wymyśliła to osoba uczniowska...
???
Tak
mówię, bo jest osobą niebinarną.
Jeszcze to! To liceum jest jak koszmar senny
Kaczyńskiego, Czarnka, całej narodowej formacji prawicy. Wojska Ochrony
Terytorialnej powinny natychmiast przystąpić do okupacji. Idealna szkoła według
Anny Maziarskiej?
Były
też minusy. Każde z nas wybierało dwa rozszerzenia, czasem ciekawe zestawienia:
polski i chemię wybrała koleżanka, która idzie na konserwację sztuki na ASP. Od
drugiej klasy rozbiegaliśmy się po blokach zajęć, razem mieliśmy tylko polski i
godzinę wychowawczą, trochę za mało było kontaktów. Bardziej skupiałam się na
własnych projektach i lataniu na demonstracje, nie pielęgnowałam tych relacji.
Obudziłam się z ręką w nocniku.
Samotność aktywistki?
Szkoła
jako miejsce życia jest bardziej potrzebna niż myślałam, czas pandemii pokazał,
jak bardzo. Dużo osób miało załamania załamania psychiczne, wiadomo, że wzrosła
liczba problemów psychicznych, prób samobójczych, samookaleczeń - w całej
Polsce.
Uczyć
się, jak się okazuje, można samemu: w sieci są e-podręczniki, masa kursów on
line, ale szkoła powinna dawać oparcie, uczyć życia z innymi. Nasze nauczyciele
i nauczycielki zachęcali nas zresztą do tego, organizowali zimową szkołę - mamy
taką formułę zamiast zielonej szkoły - zachęcali do pracy w zespołach, do
łamania schematów, poczynając od ławek: można je ustawiać dowolnie, nawet w
takiego “ślimaka”, byle każdy się dobrze czuł.
Oczywiście
wiem, że żyłam w bańce szkoły warszawskiej, liberalnej, żoliborskiej. Że
nastawienie naszej szkoły na społeczne kontakty, pasje naukowe i obywatelski
aktywizm to rzecz wyjątkowa, bo większość szkół mniej lub bardziej skutecznie
niszczy ten najważniejszy w życiu człowieka czas rozwoju społecznego i intelektualnego.
Sprowadzają obecność w szkole do nauki zgodnej z podstawą programową, wkładając
uczennicom i uczniom do głowy, że są w szkole po to, by walczyć o oceny.
Paradoksalnie, uczymy się po to, by nauczyciel był z nas
zadowolony i wystawił dobry stopień.
Jako
uczestniczka IV edycji programu "Jestem liderką" organizowanego przez
polski oddział Vital Voices (globalnej organizacji wspierającej kobiety
założonej w 1997 roku przez Hillary Clinton i Madeleine Albright - red.)
uczestniczyłam w czerwcu 2021 roku w spotkaniu z wiceambasadorką Izraela.
Mówiła, że u nich od pierwszej klasy dzieci są zachęcane do zadawania pytania,
bo inaczej - jak to nazwała - nie da się naprawić świata. Nie da się nic
zmienić bez próby zrozumienia obecnej sytuacji i zapytania, co można zmienić,
co się nie zgadza.
W polskiej szkole zadawanie pytań jest traktowane jako
słabość, dzieci są wręcz karcone, poniżane, że czegoś nie wiedzą.
Wiele
osób się zniechęca, nie ma śmiałości. Zniszczona zostaje ogromna naturalna chęć
poznawania, posiadania wiedzy. Dzieci uwielbiają zadawać pytania, każdy rodzic
to wie.
Oj tak.
Karcenie
za ciekawość to przejaw pruskiego modelu edukacji, jaki u nas dominuje.
Porządek, dyscyplina, ławki i umysły ustawione w rządek.
A skąd się wziął twój aktywizm?
Rodzinne
wychowanie przez mamę, która jest Białorusinką i tatę, dziennikarza Wyborczej.
Chodziłam z nimi na wybory, chodziłam na demonstracje. Nauczyłam się widzieć,
że wszystko jest polityczne, jeździłam trochę po Europie, w Berlinie byłam
miesiąc podczas międzynarodowego programu teatralnego “30.past.89”
opowiadającego o zmianach w Polsce, Rosji i Niemczech w latach 80. i później.
To uczy dystansu, spojrzenia z innej perspektywy.
Dorastałam
za rządów PiS, ale nie zostałam przez nie ukształtowana. Dużo czytam, ostatnio
głównie lektury feministyczne, książkę Michelle Obamy i Rebekki Solnit,
feministycznej dziennikarki i eseistki z USA, oglądam dokumenty filmowe. Jak
miałam 16 lat, postanowiłam sobie codziennie oglądać Fakty TVN i czytać
Wyborczą - najpierw się zmuszałam, ale teraz już chcę być na bieżąco z tym, co
dzieje się na świecie, przekładam to sobie na polskie realia. Jak były protesty
po zabójstwie George'a Floyda, zadałam sobie pytanie, jakie mniejszości są w
Polsce represjonowane.
A fakt, że mama jest Białorusinką?
Kiedyś
to była taka ciekawostka, teraz nabrało ogromnego znaczenia. Zaczęło się od
wyborów w sierpniu 2020, głosowałam oczywiście na Swiatłanę Cichanouską.
W ambasadzie.
Nie,
w Mińsku, akurat odwiedzałam babcię.
Znalazłam się w środku tego kotła, nagrywałam
demonstracje, na Instagramie puszczałam filmy i relacje jak policja strzela do
ludzi. To była inna niż polska lekcja polityki, bardzo mocna.
Białoruś
miała swoje pięć minut, teraz świat zapomniał o niej - to straszne, jak szybko
przemija uwaga mediów. Gdy były pożary w Australii, to przez chwilę cały świat
o tym mówił, a potem nikt. Staram się śledzić dalej, co z tymi pożarami i
oczywiście, co z Białorusią. Analizuję, dlaczego białoruska oficjalna flaga
wygląda tak a nie inaczej, dlaczego z babcią rozmawiamy po rosyjsku. Kiedyś
mówiłam, że jestem pół-Białorusinką, teraz przedstawiam się jako i Polka, i
Białorusinka. Zresztą nie czuję potrzeby mieszkania w żadnym konkretnym kraju,
nie wiem, gdzie spędzę życie.
Jak się to wszystko ma do nowelizacji prawa oświatowego,
jaką zapowiada rząd Morawieckiego? Ministr Czarnek poprzez kuratorów ma zyskać
kontrolę nad odwoływaniem i powoływaniem dyrekcji szkół, chce wprowadzić
cenzurę obecności w szkole organizacji społecznych, nad dyrektorkami wiszą trzy
lata więzienia za niedopełnienie obowiązków, które zdefiniuje kurator. Może on
także wystąpić o skreślenie z listy szkoły społecznej...
Ktoś
powiedział, że jeszcze będziemy tęsknić za panią Zalewską.
I faktycznie - Czarnek jest przerażający.
Minister
edukacji, który próbuje odebrać wolność i autonomię szkołom, jest seksistą i
homofobem.
Ta
nowelizacja jest próbą wprowadzenia skrajnej kontroli szkół przez rząd. Byłam
niedawno w Ambasadzie Węgier i zapytałam panią ambasadorkę o to, dlaczego jej
zdaniem Polska idzie za Węgrami w ograniczaniu demokracji, sądów, mediów,
odbieraniu praw osobom LGBT. Uprzejmie zaprzeczyła, że nie widzi niczego
takiego, o czym mówię i podkreśliła, że przecież na Węgrzech zalegalizowano
związki partnerskie.
Co akurat jest prawdą. A zarazem uchwalono zakaz
"propagandy homoseksualnej", podobny do rosyjskiego.
I
w Polsce, i na Węgrzech wprowadzane są rządy autokratyczne. Zaczęło się od
sądów, potem była nagonka na nauczycieli, edukację seksualną, zakaz aborcji, atak
na LGBT, wszystko, co się wiąże z seksualnością.
Rząd się zorientował, że przejęcie sądów i mediów nie
zatrzyma buntu, więc trzeba zmienić mindset, nastawienie, poprzestawiać ludziom
mózgi i to najwcześniej się da.
Stąd
uderzenie w szkoły, jak w "Nowym wspaniałym świecie", gdzie dzieciom
podczas snu puszczano nagranie, jak wspaniały jest świat, chłonęły to jak
gąbka.
Uderzenie w szkoły idzie przez kontrolę dyrekcji. Jaki
jest dyrektor twojej szkoły?
Dyrektorka.
Czułam się z nią zawsze bezpiecznie, w każdym momencie można było na niej
polegać. Jak były na nasze liceum nagonki mediów czy kuratorium, to broniła
szkoły, umiała wojować, bronić wyjątkowości naszej szkoły.
Autorytet
zdobywa się stając za swoimi uczniami i pracowniczkami. Poza tym pani dyrektorka
popierała samodzielne myślenie, stawiała na rozwój każdego i każdej z nas.
Czy szkoły są w stanie się obronić przed zamachem na
autonomię?
Mam
cichą nadzieję, że możemy się przeciwstawić, bo te zmiany są tak beznadziejnie
niemądre, uderzają w prawa uczniów, nauczycielek, rodziców, bunt może przyjść
także w mniejszych miejscowościach i w wiejskich szkołach, gdzie samorządy
dbają o swoje szkoły. Jeśliby wszyscy się zmobilizowali, to udałoby się to
wszystko odrzucić. Zresztą jakaś posłanka PiS już mówiła, że to tylko
projekty... Ale musieliby się jeszcze bardziej przestraszyć, że będzie duży
protest.
*Anna Maziarska (rocznik 2002) - maturzystka 2021 w
LO nr 64 im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie, wiceprzewodnicząca i
przewodnicząca Samorządu Szkolnego, uczestniczka programu Warszawska Akademia
Młodych Liderów 5.0 w Szkole Liderów i czwartej edycji programu "Jestem
liderką" w Vital Voices Chapter Poland, od stycznia do maja 2021 pracowała
w Warszawskim Centrum Wielokulturowym ucząc dzieci białoruskich migrantów i
migrantek języka polskiego, w czerwcu 2021 wolontariuszka w warszawskim Punkcie
Szczepień, w lipcu 2021 wyjeżdża do Kenii jako wolontariuszka kenijskiej
fundacji KVDA. Feministka, aktywistka, członkini Rady Konsultacyjnej ds. Edukacji
w Ogólnopolskim Strajku Kobiet.