Byłam
zobaczyłam i konopie w Krakowie uwolniłam; -) 20 maja na krakowskim placu
Wolnica odbył się Marsz Konopi. W Warszawie był tydzień później. Zresztą o marszu pisałam TUTAJ wyjaśniając, o
co w tej inicjatywie chodzi, Na samym początku rozdawano gadżety, płyty, koszulki,
kalendarze oraz nasiona konopi. Te nasiona to tak symbolicznie, bo tylko dwa
nasionka można było dostać, po to, aby samemu taką zieloną, leczniczą roślinkę
spróbować sobie np. w doniczce wyhodować …; -)
Incydentów na marszu nie było, przynajmniej
ja takich nie zauważyłam.Było sympatycznie i miło a reakcja ludzi była przychylna,
widać, że powoli świadomość społeczna się zmienia. Na końcu notki podam Wam
linki do reportaży z marszu wraz z zdjęciami.
A teraz… chciałabym
zwrócić uwagę na pewną organizacyjną kwestie, która wydaję mi się dość istotna,
ale zacznijmy od początku.
Na początku
marszu rozdawano te wszystkie gadżety w tym nasiona a potem z placu Wolnica
przeszliśmy ulicą Krakowską, Stradomską, Grodzką aż dotarliśmy na Rynek
Główny. A marsz zakończył się hiphopowym koncertem na krakowskim rynku.Podczas
marszu ulicami miasta także rozdawano ulotki, ale tu mam merytoryczną uwagę, z którą
starzy bywalcy marszów zapewne nie bardzo się zgodzą.
Moim zdaniem marsz ulicami Krakowa był za długi mało, kto ma dzisiaj siłę
przejść kilka kilometrów szybkim marszem.Nawet te osoby, które nie mają jakiś szczególnych
dolegliwości zdrowotnych nie zdecydują się iść szybkim krokiem tyle kilometrów.
Uważam, że lepiej byłoby, aby marsz zaczął się np. z placu Matejki lub placu
Szczepańskiego w Krakowie i powoli skandując hasła uwolnić konopie przejść do
rynku głównego, obejść go dookoła, a międzyczasie spotkanym ludziom rozdawać
ulotki i gadżety.
Taki marsz, happening byłby skuteczniejszy choćby, dlatego,
że w obrębie ulic i placów rynku głównego zawsze jest wielu ludzi, turystów (
na pewno o wiele więcej ich jest niż w obrębie placu Wolnica i jego ulic),
których można byłoby przekonać do tej inicjatywy.
Fajnie jest bawić się w swoim gronie i manifestować swoje poglądy i przy
okazji dostać kilka fajnych gadżetów za darmo, ale to za mało, aby zmienić coś
w sprawie marihuany. Trzeba skupić się na tych osobach, które niewiele wiedzą
na ten temat, po edukować je, porozdawać ulotki, w których krótko i na temat przedstawi
się swoje postulaty, wtedy jest szansa na zmianę przepisów prawa w sprawie konopi.
A niestety miałam wrażenie, że zrobiono odwrotnie.Skupiono się na tych osobach,
które już są za legalizacją marihuany. To im głównie rozdawano gadżety i nasiona
na samym początku marszu, dla postronnych osób, których spotykało się po drodze
lub na samym krakowskim rynku niewiele już zostało.
Może, dlatego sprawa legalizacji
konopi nadal jest nierozwiązana, bo wszyscy maszerują, pokrzyczą wśród swoich przyjaciół,
przejdą kilka kilometrów i są zadowoleni z tego, co zrobili a efektów tego jak
nie było tak nie ma. Wiem, że trudno jest dostać pewne pozwolenia np. przejście
wokół krakowskiego rynku wraz z całym sprzetem nagłaśniającym, ale myślę, że warto
takie pozwolenia spróbować zdobyć –innym manifestującym się udało.
Uważam, że trzeba
zastanowić się nad tym, co w tych marszach poprawić, co się robi źle, co można zmienić,
aby był efekt naszej działalności, bo jeśli tego nie zrobimy jeszcze przez wiele
lat będziemy tak maszerować a marihuana nadal będzie niezalegalizowana...A
chorzy ludzie nadal będą umierać z powodu braku dostępu do leku, który mógłby
uratować im życie lub to życie im ułatwić...
Marsz Konopi Gazeta Wyborcza
https://www.cannabisnews
Marsz Konopi Nasze Miasto Kraków